Decyzja Straży Marszałkowskiej o zamknięciu Sejmu spowodowała, że posłowie i pracownicy musieli opuścić budynek w ciągu dwóch godzin. Stało się to w związku z protestem Prawa i Sprawiedliwości zaplanowanym na 11 stycznia. Ustawienie barierek przed Sejmem oraz ograniczenie dostępu do niego wywołało oburzenie wśród polityków opozycji. Tymczasem PiS przygotowuje się do masowej manifestacji, na którą ma przyjechać ponad 50 tysięcy osób autobusami i pociągami.
Zamknięcie Sejmu przez Straż Marszałkowską
Decyzja o zamknięciu Sejmu została podjęta przez Straż Marszałkowską tuż przed planowanym na 11 stycznia protestem Prawa i Sprawiedliwości. Funkcjonariusze zażądali, aby posłowie i pracownicy opuścili budynek w ciągu zaledwie dwóch godzin. Jak podaje poseł Stanisław Tyszka, pracownikom kazano wyjść do godziny 14. Oznacza to koniec tzw. Sejmu Otwartego i powrót do czasów Sejmu-Twierdzy, kiedy to dostęp do gmachu parlamentu był mocno utrudniony.
Na decyzję Straży Marszałkowskiej oburzyli się politycy opozycji. Zarzucają władzy ograniczanie dostępu do Sejmu i zamykanie go na kłódkę przed nadchodzącą manifestacją zwolenników PiS. Z kolei przedstawiciele partii rządzącej bronią zamknięcia Sejmu względami bezpieczeństwa. Twierdzą, że chodzi o zapobieżenie ewentualnym prowokacjom podczas marszu.
Reakcje polityków na decyzję o zamknięciu Sejmu
Poseł KO Dariusz Joński ocenia, że prezydent nie jest samodzielnym politykiem i ulega naciskom PiS, godząc się na zamknięcie Sejmu. Jego zdaniem świadczy to o słabości Andrzeja Dudy. Polityk Lewicy Joanna Scheuring-Wielgus mówi wprost o skandalu i składa zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie. Według niej doszło do przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej.
Tymczasem według wiceministra spraw wewnętrznych Macieja Wąsika zamknięcie Sejmu to rutynowa procedura mająca zapewnić bezpieczeństwo manifestujących z PiS. Podobne działania były podejmowane także przy okazji wcześniejszych protestów środowisk lewicowych. Zdaniem polityków partii rządzącej nie ma tu mowy o żadnym skandalu.
Protest PiS w Warszawie 11 stycznia
"Protest Wolnych Polaków" - pod taką nazwą ma się odbyć manifestacja zwolenników PiS w Warszawie. Rozpocznie się 11 stycznia o godzinie 16:00 przed gmachem Sejmu. Jest to odpowiedź ugrupowania rządzącego na kontrowersyjne zmiany w mediach publicznych dokonane w grudniu przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza.
Jak zapowiada wicepremier Mariusz Błaszczak, na protest mają zjechać setki autokarów i pociągów z całej Polski. Polityk porównuje działania rządu do praktyk z czasów PRL i apeluje o masowy udział w marszu. Ma on pokazać sprzeciw wobec ograniczania wolności mediów.
Spodziewana frekwencja
Przygotowania do manifestacji PiS 11 stycznia trwają w całym kraju. Transport osób zainteresowanych udziałem w proteście organizują terenowe struktury partii oraz Kluby Gazety Polskiej. Ma to być punkt kulminacyjny dotychczasowych mniejszych wystąpień przeciwników obecnej władzy.
Według szacunków polityków PiS frekwencja może przekroczyć 50 tysięcy osób. Potwierdzają to dane z warszawskiego ratusza, który otrzymał zgłoszenia aż 9 demonstracji, w tym 2 na 50 tys. uczestników. Pierwszy protest ma przejść spod Sejmu na pl. Powstańców Warszawy. Drugi przemaszeruje z Nowego Światu na Plac Zamkowy w godzinach wieczornych.
Godzina rozpoczęcia | 16:00 |
Miejsce startu | przed Sejmem |
Szacowana frekwencja | 50 tys. osób |
Czytaj więcej: Kamiński grozi: Tylko przemoc fizyczna uniemożliwi wzięcie udziału w głosowaniach
Ustawienie barierek przed Sejmem
W związku z protestem zwolenników PiS, tuż przed Sejmem ustawiono metalowe barierki. Decyzję o ich montażu podjęła policja, powołując się na względy bezpieczeństwa. Politycy PiS nazywają barierki "rotacyjnymi i uśmiechniętymi", co ma bagatelizować ich ponowne pojawienie się.
Fakty są jednak takie, że barierki po raz kolejny odgradzają parlament od reszty społeczeństwa. Utrudnia to dostęp do Sejmu zwykłym obywatelom i przypomina czasy PRL, kiedy był on niemal zupełnie zamknięty. Tym razem powodem ogrodzenia są obawy przed ewentualnymi incydentami podczas marszu PiS.
Barierki to HAŃBA i WSTYD III RP! Parlament powinien być otwarty dla ludzi, a nie zasłaniany blaszanym płotem niczym stocznia w stanie wojennym!
Tego rodzaju komentarze można przeczytać w mediach społecznościowych. Internauci oburzeni są faktem, że w demokratycznym państwie odgradza się w ten sposób siedzibę władzy ustawodawczej od obywateli. Zdaniem wielu osób, barierki przed Sejmem to wstyd dla Polski.
Sienkiewicz o zmianach w mediach publicznych
Bezpośrednią przyczyną protestu zwolenników PiS są kontrowersyjne decyzje podjęte w grudniu przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza. Chodzi o zmiany w zarządzaniu mediami publicznymi, które spotkały się ze zdecydowanym sprzeciwem środowisk prawicowych.
Minister Sienkiewicz zlikwidował telewizyjną i radiową agencję informacyjną, oddając ich kompetencje bezpośrednio TVP. W ocenie PiS ogranicza to pluralizm i prowadzi do upartyjnienia mediów publicznych. Minister broni się, że chodzi jedynie o optymalizację kosztów i lepsze wykorzystanie potencjału TVP.
Spór o media publiczne od dawna dzieli polską scenę polityczną. Zwolennicy PiS zarzucają rządzącym tendencyjne przedstawianie rzeczywistości i zamach na wolność słowa. Z kolei strona rządowa ripostuje, że media za czasów PiS były tubą propagandową partii.
Szacunki dotyczące frekwencji protestu
Jak już wspomniano, PiS liczy na rekordową frekwencję podczas protestu w Warszawie. Szacuje się, że może w nim wziąć udział nawet 50 tysięcy osób z całej Polski. Byłaby to jedna z największych demonstracji w historii III RP.
- Transport na marsz organizują terenowe struktury PiS i Kluby GP.
- Na miejsce mają przyjechać setki autokarów i busy.
- Są też organizowane specjalne pociągi na protest.
Taka mobilizacja świadczy o determinacji środowisk prawicowych, aby pokazać swój sprzeciw wobec poczynań rządu. PiS liczy, że tłumy na ulicach Warszawy zmuszą władze do refleksji i wycofania się z najbardziej kontrowersyjnych decyzji dotyczących mediów.
Z drugiej strony przeciwnicy protestu zarzucają PiS hucpę i hipokryzję. Przypominają, że to właśnie za rządów tej partii w mediach publicznych działo się najgorzej. Stąd demonstracja pod hasłem obrony wolności słowa wydaje się w ich oczach mało wiarygodna.
Autobusy i pociągi na manifestację PiS
Żeby zapewnić wysoką frekwencję podczas zaplanowanego na 11 stycznia protestu, PiS uruchamia specjalne autobusy i pociągi, które dowiozą demonstrantów do Warszawy. Mają one kursować z różnych regionów Polski według ustalonego rozkładu.
Darmowy transport na demonstrację zorganizują terenowe struktury partii oraz Kluby Gazety Polskiej. Autokary wypełnią się chętnymi z mniejszych miejscowości, natomiast pociągi ułatwią dojazd mieszkańcom większych miast.
Taka logistyka świadczy o determinacji PiS, by protest przyciągnął tysiące osób gotowych bronić wolności mediów. Jednocześnie budzi kontrowersje angażowanie do tego celu partii politycznej i publicznych pieniędzy. Krytycy zarzucają władzy, że płaci obywatelom za udział w wiecu.
Podsumowanie
W artykule przedstawiono okoliczności zamknięcia Sejmu przez Straż Marszałkowską na kilka godzin przed planowaną na 11 stycznia manifestacją organizowaną przez Prawo i Sprawiedliwość. Decyzja ta wywołała oburzenie opozycji, która oskarża władzę o ograniczanie dostępu do parlamentu. Z kolei PiS broni zamknięcia Sejmu względami bezpieczeństwa.
Szerzej omówiono planowany na 11 stycznia protest zwolenników Prawa i Sprawiedliwości pod hasłem "Protest Wolnych Polaków". Ma się on odbyć w Warszawie w reakcji na kontrowersyjne decyzje rządu w sprawie mediów publicznych. PiS liczy na udział 50 tysięcy osób, które mają przyjechać ze wszystkich regionów Polski.
W artykule zwrócono uwagę na ustawienie przed Sejmem metalowych barierek, które mają zapobiec ewentualnym incydentom. Ponowne odgrodzenie parlamentu od społeczeństwa budzi powszechne oburzenie i przywołuje skojarzenia z PRL.
Przybliżono również kontrowersje wokół decyzji ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza dotyczących mediów publicznych. To właśnie one stały się bezpośrednią przyczyną organizacji masowej manifestacji przez zwolenników partii rządzącej.