Bartłomiej Graczak, były dziennikarz TVP Info, w wywiadzie dla portalu Wirtualnemedia.pl przyznał, że podczas pracy w telewizji publicznej "nie zawsze pracowałem w zgodzie z własnym sumieniem". Po 8 latach postanowił odejść z TVP i założyć własny kanał w serwisie YouTube. Jego słowa wywołały falę krytycznych komentarzy wśród dziennikarzy i publicystów, którzy przypominają kontrowersyjne materiały przygotowane przez Graczaka.
Odejście Graczaka z TVP Info
Bartłomiej Graczak, który przez ostatnie 8 lat pracował jako dziennikarz w TVP Info i "Wiadomościach", postanowił odejść z Telewizji Polskiej. Jak podał portal Wirtualnemedia.pl, po rozstaniu z publicznym nadawcą Graczak zamierza założyć własny kanał w serwisie YouTube, który będzie poświęcony tematyce społeczno-politycznej.
Graczak zasłynął m.in. swoją relacją z Marszu Niepodległości 11 listopada, kiedy to wykrzykiwał hasło "Tu RP!" w stronę zgromadzonych narodowców. Ci w odpowiedzi obrzucali dziennikarza butelkami, kamieniami i wyzwiskami. Po ostatnich wyborach parlamentarnych Graczak podjął decyzję o odejściu z Telewizji Polskiej.
Teraz zapowiedział na łamach Wirtualnemedia.pl, że zamierza uruchomić kanał w serwisie YouTube. Ma on pokazywać treści "interesujące i ważne dla widzów, a nie elit czy politycznych decydentów". Graczak zdradził, że nad programem pracuje z osobami dobrze zorientowanymi w realiach YouTube'a, które mają pomysł na "rzetelne media".
Komentarz Graczaka na temat pracy w TVP
Graczak odniósł się także do ostatnich lat swojej pracy w Telewizji Polskiej. Przyznał, że "nie zawsze pracowałem w zgodzie z własnym sumieniem". Jednocześnie zaznaczył, że gdyby odszedł z TVP, nic by się nie zmieniło. Dlatego, jak stwierdził, "próbowałem wykonywać ten, wymarzony zawód mimo istotnych ograniczeń".
Były dziennikarz TVP wyjaśnił również, że odszedł z telewizji publicznej, ponieważ nie chciał stracić pracy na podstawie "bezprawnego dekretu" ministra kultury Jacka Sienkiewicza z czasów rządów PO-PSL. Ponadto Graczak argumentował, że nie chciał dalej pracować w miejscu, w którym przekaz informacji jest jego zdaniem daleki od bezstronności, obiektywizmu i rzetelności.
Komentarze dziennikarzy ws. odejścia Graczaka z TVP
Słowa Graczaka o jego planach założenia własnego kanału w serwisie YouTube wywołały liczne, często krytyczne komentarze w środowisku dziennikarskim.
"Panie, zmuszali mnie, ja nie chciałem. Wchodźcie na mój kanał i pamiętajcie, żeby kliknąć w dzwoneczek" - ironizuje Patryk Słowik z WP.
Słowik przypomniał m.in. o kontrowersyjnym materiale Graczaka na temat podwyżek dla nauczycieli. Pokazał w nim archiwalną wypowiedź jednej z nauczycielek, a gdy ta zaprotestowała, stwierdził, że skoro rok wcześniej nie narzekała na podwyżki, to jej obecny komentarz jest nieaktualny.
"Nie wiem czy to bardziej zabawne czy jednak żenujące..." - skomentował wypowiedź Graczaka dziennikarz TVN24 Łukasz Frątczak.
Czytaj więcej: Donald Tusk komentuje okupację TVP. Pochwalił PiS i wspomniał o planie Sienkiewicza
Zapowiedź uruchomienia własnego kanału YouTube przez Graczaka
Po 8 latach pracy Bartłomiej Graczak postanowił odejść z Telewizji Polskiej. Obecnie zapowiada, że zamierza uruchomić własny kanał w serwisie YouTube. Ma on prezentować treści "interesujące i ważne dla widzów".
- Graczak współpracuje przy projekcie z osobami znającymi realia YouTube'a
- Chce pokazywać treści zgodne z preferencjami widzów, a nie elit i polityków
- Obiecuje budować "rzetelne media" na własnych zasadach
Te zapowiedzi spotkały się jednak z dużym sceptycyzmem i kpinami ze strony wielu dziennikarzy i publicystów.
Reakcje na zapowiedź Graczaka
"Dziś Graczak 'Nie zawsze pracowałem w zgodzie z własnym sumieniem, ale wiedziałem, że jak odejdę nic się nie zmieni. Dlatego próbowałem wykonywać ten, wymarzony bądź co bądź, zawód mimo istotnych ograniczeń'" - napisała Sylwia Czubkowska z TOK FM.
Przywołała ona kontrowersyjny materiał Graczaka na temat podwyżek dla nauczycieli, który został zmanipulowany na niekorzyść protestujących pedagogów.
Przypomnienie najbardziej kontrowersyjnych materiałów Graczaka
Oprócz wspomnianego już materiału ws. protestu nauczycieli, dziennikarze przywołali także inne kontrowersyjne materiały i zachowania Graczaka z czasów jego pracy w TVP Info.
Relacja z Marszu Niepodległości | Wykrzykiwał hasło "Tu RP!" do atakujących go narodowców |
Materiał o nauczycielach | Wykorzystał archiwalną wypowiedź nauczycielki bez jej zgody |
Kontakty w PiS | Widziany na meczu we wrocławskiej loży polityków partii rządzącej |
Te przykłady mają dowodzić, że Graczak nie tylko działał nieetycznie, ale też świadomie uprawiał propagandę, a nie rzetelną dziennikarską pracę.
Powody odejścia Graczaka z TVP
W swoim oświadczeniu dla Wirtualnemediów Bartłomiej Graczak wyjaśnił też powody, dla których zdecydował się odejść z Telewizji Polskiej.
Po pierwsze, chciał uniknąć zwolnienia na podstawie "bezprawnego dekretu" ministra kultury Jacka Sienkiewicza z czasu rządów PO-PSL. Po drugie, nie godził się na dalszą pracę w TVP, której przekaz informacyjny odbiegał jego zdaniem daleko od standardów bezstronności, obiektywizmu i rzetelności.
Na koniec obiecał, że w ramach własnego kanału YouTube będzie teraz budował media na własnych zasadach.
Podsumowanie
W artykule omówiono decyzję Bartłomieja Graczaka o odejściu z Telewizji Polskiej. Przez ostatnie 8 lat pracował on jako dziennikarz w TVP Info i Wiadomościach. Teraz planuje założyć własny kanał w serwisie YouTube, poświęcony tematyce społeczno-politycznej.
W materiale przytoczono kontrowersyjną wypowiedź Graczaka, w której przyznaje, że w TVP "nie zawsze pracowałem w zgodzie z własnym sumieniem". Jego słowa spotkały się z krytyką i przypomnieniem najbardziej wątpliwych etycznie materiałów, które przygotowywał.
Artykuł omawia również główne powody, dla których dziennikarz postanowił rozstać się z telewizją publiczną. Decyzja ta ma związek z dążeniem TVP do propagowania przekazu zgodnego z linią rządu, co dla Graczaka oznaczało konieczność rezygnacji z zasad bezstronności.
Omawia się także zapowiedzi Graczaka dotyczące planów uruchomienia autorskiego kanału w serwisie YouTube. Spotkało się to jednak ze znacznym sceptycyzmem środowiska dziennikarskiego wobec jego przeszłości.